czwartek, 11 września 2014

List.

                                                                  Londyn, 08 10 2013 rok.



Droga A..

    Nie wiem od czego mam zacząć pisząc ten list. Tak normalnie ? Zapytać się co u Ciebie? Czy ułożyłaś sobie życie tak jak chciałaś ? Po tym wszystkim to chyba byłoby żałosne.
Sam nie wiem po co w ogóle piszę ten list , zapewne nigdy go nie wyślę. Skończę go pisać i podrę lub spalę, tak jak wszystkie nasz zdjęcia. 
Byłaś, a może i nadal jesteś miłością mojego życia i wiesz o tym doskonalę. Byłaś dla mnie wszystkim. Dzisiaj może jesteś już dla mnie niczym . Nie potrafię tego określić. 
Już wiem czemu piszę ten list, chciałem napisać to czego nigdy nie mogłem Ci powiedzieć prosto w twarz. Jesteś szmatą... Wiem jestem chamem.
Pamiętasz dzień kiedy się poznaliśmy ? Znalazłem Cię na ulicy, zapłakaną i posiniaczoną. Zabrałem Cię do siebie do domu, opatrzyłem, nakarmiłem i pozwoliłem zostać na noc. Z rana nieśmiało mi podziękowałaś . Od tamtej pory dosłownie co drugi dzień lądowałaś u mnie bo Ojczym się znęcał nad Tobą, a twoja Matka nic z tym nie robiła. Uważała go za jebany ideał. 
Pamiętasz jak walczyłem o Ciebie w sądzie ? Wynająłem jednego z najlepszych adwokatów. Chcieli mi Ciebie odebrać bo byłaś niepełnoletnia. Nie udało się, na rok wylądowałaś w domu dziecka. Ja musiałem spłacić długi, których narobiłem by opłacić adwokata. Facet miał gest i pokrył połowę kosztów, bo widział jak o Ciebie walczę, że naprawdę i szczerze Cię kocham.
Wyszłaś z bidula i miałaś wszystko, mnie, dom, pozwoliłem Ci pójść na studia. Opłacałem czesne, mimo że harowałem jak wół. Dostawałaś wszystko czego chciałaś, nowa bluzka ? Okay. Buty? Nie ma sprawy. Po roku zaczęłaś się zmieniać, z mojej małej dziewczynki zaczęła wychodzić wyrachowana suka, ale ja tego nie wdziałem. Byłem ślepo w Ciebie zapatrzony. 
Wyjechałem na trzy miesiące do Anglii by zarobić więcej grosza, bo nie dawałem rady. A Ty ... A Ty w naszym wspólnym mieszkaniu urządziłaś burdel. Praktycznie co noc inny. Dowiedziałem się tego od najlepszego kumpla, bez namysłu wróciłem. Kiedy mnie zobaczyłaś, zaczęłaś płakać i cieszyłaś się, że wróciłem. Na oskarżenia mojego przyjaciela, odpowiedziałaś kłamstwem. Wmówiłaś mi, że on o wymyślił bo mu odmówiłaś. Nie wytrzymałem.... Pobiłem go, przy pierwszej lepszej okazji. Uszkodziłem chłopaka tak że miesiąc leżał w szpitalu, a ja dostałem wyrok w zawieszeniu. 
Mojego najlepszego przyjaciela... 
Skończyłaś studia. Moja Pani magister. Pamiętam jak tego dnia zadzwoniłaś i cieszyłaś się. Ja planowałem po pracy, zabrać Cię do restauracji   i Ci się oświadczyć, ale gdy wróciłem do domu, zastałem puste mieszkanie. W łazience nie było twoich kosmetyków, w szafie nie było ubrań... Na stole w salonie znalazłem list. Przepraszałaś mnie i tłumaczyłaś , że się wypaliłaś, że przy mnie nie możesz się realizować, ale dziękujesz za to wszystko co dla Ciebie zrobiłem. 
Dobre sobie, przy mnie nie mogłaś się realizować ? Pewnie... Co to jest walka w sądzie, danie Ci dachu nad głową, opłacanie czesnego i dawanie wszystkiego czego zapragnęłaś. Masz rację to było nic. Zasługiwałaś na wiele więcej. Przepraszam że nie urodziłem się milionerem i nie dziedziczyłem majątku po rodzicach tak jak twój nowy fagas. 
Dzisiaj jestem wrakiem emocjonalnym. Od roku składam swoje życie na nowo, jest ciężko. Czasami brakuje mi Ciebie, czasami łapie się na tym że tęsknie za Tobą. Chociaż nie wiem czy jeszcze Cię kocham, czy już tylko nienawidzę. 
Nie martw się wybaczyłem Ci, a wiesz dlaczego ? Bo wybaczenie równa się szczęście, a ja w nie mimo tego wszystkie wierzę. 
Ciesz się życiem dziewczyno i nie wracaj kiedyś piękna bajka się skończy .

T.

wtorek, 2 września 2014

Cz.3 "1+1 czy 2+1 ? "

Stał i się patrzył, panowała przeraźliwa cisza. Odwrócił się na pięcie i wybiegł z mieszkania usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwi, ale zaraz wrócił. Zdjął okulary i zaczął je wycierać, zająknął się tak jakby chciał coś powiedzieć, ale się nie odezwał.  Włożył je znowu na nos, podszedł do mnie i wziął Antosie na ręce, dałam mu ją bez słowa, a ona uśmiechnęła się do niego i zaczęła gaworzyć plując przy tym niemiłosiernie. Piękny widok, czekałam na ten moment od jej narodzin.  Teraz było widać jak są do siebie podobni, ten sam nos, uśmiech i spojrzenie. Poczułam jak po policzku płyną mi łzy  ze wzruszenia. Podszedł do mnie otarł je i objął ramieniem lecz szybko się uwolniłam i odeszłam kawałek od niego.
- Okay... Powiedz mi teraz, czemu ja nie wiedziałem nic o ciąży ? - Przerwał tą niezręczną ciszę.- A między czasie daj coś do wycierania jej buźki, bo zaraz oboje będziemy cali oślinieni. 
Siadłam na łóżku, zaczęłam zbierać myśli, trwało to dłuższą chwilę. Od czego zacząć ? Najlepiej od początku, tak mówią. 
- Pamiętasz jak napisałam do Ciebie po trzech miesiącach milczenia? - Zaczęłam. - To była pierwsza próba, ale Ty szybko urwałeś rozmowę, a na drugi dzień dowiedziałam się, że masz kogoś i jesteś zaręczony...
Po dwóch tygodniach znowu napisałam, ale miotały mną emocję, a i Ty odpisywałeś tak jakbym Ci przeszkadzała. Więc odpuściłam. Postawiłam na samotne macierzyństwo.. W sumie nie takie samotne, mój Tata po za Antosią nie widzi świata... - Urwałam. - Chciałam Ci powiedzieć, ale myślałam że jesteś szczęśliwy z nią... Nie chciałam Ci burzyć świeżo ułożonego życia. Tym bardziej, że kiedyś Cię oszukano w podobnej sprawie. Nie chciała ciągać się po sądach i prawnikach... - Tym bardziej, że poznałam jego prawnika osobiście. Hiena cmentarna, wszędzie zwęszył podstęp. Uważał, że każdy chce Krisa oskubać z pieniędzy, a sam robił to najlepiej. Chociaż nie ukrywam, że potrafił wyciągnąć człowieka z największego bagna. 
- Mel... Burzyć życia? Pamiętasz co Ci mówiłem, że jeśli będziesz w ciąży ze mną, będziesz najpiękniejszą kobietą na świecie i jedyną. 
-Kris, ja pamiętam twoje obietnice, wspólne marzenia ... Ale pamiętam, też że ich nie dotrzymałeś.- Nie chce odbijać teraz  piłeczki między nami kto jest winny.- Tylko nie myśl, że Cię obwiniam. Wszystko by się udało gdybyś nie postanowił wrócić. 
Rozpłakałam się, nie wiem czy to z nadmiaru emocji, a może bezsilności czy strachu,  że wyjdzie i znowu odejdzie. Nie chciałam tego, ale i nie wyobrażam sobie wspólnego życia po tym wszystkim... Wszystko tak naglę stało się takie cholernie popierdolone.
- Skarbie... Nie mam do Ciebie żalu. Może powinienem się awanturować, trzaskać drzwiami, straszyć adwokatem, że teraz Ci odbiorę naszą córkę. Ale... - Przerwał i po policzkach pociekły mu łzy, zaczął mówić przez zaciśnięte zęby. - Ale kurwa... To jednak moja wina i nie dziwię Ci się, że tak postąpiłaś. Okłamałem Cię i zostawiłem ... W tym wszystkim prawdą jest to, że jesteś, a raczej jesteście moim szczęściem i naprawdę was kocham. - Nagle się roześmiał i kontynuował : - Wybacz, że przerywam tak ckliwy moment, ale mamy małą awarię. 
Skierował spojrzenie na Antosię i nadal się śmiał, ona odwzajemniła uśmiech. Podeszłam do nich i chciałam ją zabrać, przewinąć, ale nie pozwolił mi, tylko się zapytał :
-Mogę ja to zrobić ? Muszę nadrobić te kilka miesięcy zaległości i jak najszybciej wcielić się w rolę Taty.
Zamurowało mnie, bez słowa wskazałam mu przewijak , podałam świeżego pampersa , chusteczki nawilżające i posypkę. Kris rozpiął śpioszki i zaczął rozbrajać pampersa... Zaraz zmarszczył nos. 
-Fuu... Ktoś tu chciał otruć Tatusia.- Roześmiał się i kontynuował czynność.
Wzięłam z szafki telefon, chciałam im zrobić pierwsze wspólne zdjęcie, ale obraz zaczął się rozmazywać. Z sekundy na sekundę zacierał się, aż w końcu zorientowałam się, że stoję w pustej przestrzeni. Poczułam coś zimnego na ręku, a zaraz na policzku. Coś lub ktoś zaczął mnie lizać, próbowałam odgonić to ręką, ale za chwilę wracało. Przekręciłam się na bok i otworzyłam oczy. Na wprost mojej twarzy stał Biszkopt, mój roczny labrador. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 5:30 . No tak pora na pierwszy spacer, wstałam, nastawiłam wodę na kawę. Chciałam odpalić pierwszego papierosa i własnie wtedy uświadomiłam sobie co mi się śniło... Poczułam ukłucie w sercu, to wszystko było takie realne. Do głowy przyszła mi myśl, którą wypowiedziałam na głos : 
- To był tylko sen. Jego już nie ma, dziecka nigdy nie było... - Pociekły mi pierwsze łzy, Biszkopt siadł koło mojej nogi i patrzył, próbował się zorientować co się dzieje. Kucnęłam przy nim pogłaskałam go i stwierdziła : - Ale za to Ty jesteś piesku. Czas na spacer.